dziennikarz sportowy z Poznania, autor książek, komiksów i publikacji o tematyce sportowej m.in. serii "Słynni polscy olimpijczycy". Laureat teleturnieju "Wielka Gra".
Nie wypada już chyba śpiewać „sto lat, sto lat” zimowym igrzyskom olimpijskim, skoro do tego jubileuszu brakuje im tak niewiele. Gry zaczynały dawno, dawno temu, nie nazywano ich nawet igrzyskami. Był to Tydzień Sportów Zimowych.
Termin „igrzyska” był bowiem wtedy zarezerwowany dla zawodów letnich, które od 1896 roku organizowano co cztery lata, a zatem co olimpiadę. Przypomnijmy bowiem, że w oryginale „olimpiada” oznaczała jednostkę czasu równą czterem latom. A zatem jeśli któreś z was ma osiem lat, co ma dwie olimpiady. A jeśli ma dwanaście, to trzy. Dziesięciolatek jest w wieku dwóch i pół olimpiady.
Warto to zapamiętać, bowiem w wypadku zimowych igrzysk będzie to miało za chwilę spore znaczenie.
Tydzień Sportów Zimowych zorganizowany został na przełomie stycznia i lutego 1924 roku w alpejskim kurorcie Chamonix, który znajduje się we Francji, u podnóża wielkiej góry Mount Blanc. Zebrali się tam miłośnicy tych sportów, które nie miały szans pojawić się na letnich igrzyskach olimpijskich. Z pewnymi wyjątkami – otóż na letnich, tak, właśnie letnich igrzyskach rozgrywano początkowo zawody w hokeju na lodzie. W 1920 roku w Antwerpii hokeiści Kanady okazali się najlepsi w gronie siedmiu startujących wówczas ekip. Podobnie rzecz się miała z łyżwiarstwem figurowym. Łyżwiarze startowali już na letnich igrzyskach w Londynie w 1908 roku, gdzie złoty medal wywalczył np. Szwed Ulrich Salchow, od którego nazwiska pochodzi dzisiaj nazwa jednego ze skoków wykonywanych przez łyżwiarzy.
Cóż, pograć w hokeja czy poskakać na łyżwach da się przez cały rok, o ile mamy do dyspozycji odpowiednią halę. Do innych sportów zimowych np. narciarskich czy saneczkarskich, potrzeba już jednak zimy. I śniegu. Ich nie sposób było rozgrywać podczas igrzysk letnich.
Ci, którzy spotkali się w 1924 roku u podnóża Mount Blanc, nie planowali jeszcze organizacji drugich igrzysk. Monopol imprezy wymyślonej i wskrzeszonej na starożytny wzór przez barona Pierre de Coubertina był zbyt wielki. Postanowili powalczyć na śniegu i lodzie, to wszystko.
Tydzień Sportów Zimowych w 1924 roku okazał się jednak tak wielkim sukcesem i odbił się takim echem, że dwa lata później Międzynarodowy Komitet Olimpijskie doszedł do wniosku, że w zasadzie to jest bardzo dobry pomysł, by igrzyska rozgrywać również zimą. Tak, aby narciarze, saneczkarze i inni przedstawicieli zimowych sportów nie czuli się pokrzywdzeni przez letnie słońce.
Warto przecież pamiętać, że również w starożytności igrzyska olimpijskie rozgrywane ku czci Zeusa, nie były jedynymi jakie istniały. W Grecji rozgrywano także igrzyska pytyjskie ku czci Apolla (one odbywały się w Delfach), igrzyska istmijskie w Koryncie ku czci boga mórz Posejdona, czy też igrzyska nemejskie w Nemei. Te igrzyska ponoć rozgrywano ku czci Heraklesa. Ten wielki siłacz miał właśnie tu powalić lwa nemejskiego, co było jedną z jego słynnych, 12 prac.
A zatem skoro starożytni mieli rozmaite igrzyska, to i współcześnie też można było rozgrywać ich więcej. Dlatego Międzynarodowy Komitet Olimpijski zgodził się na igrzyska zimowe. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo impreza stała się bardzo popularna. Jeszcze w 1924 roku wystartowało w nich nieco ponad 300 sportowców, a już w 1936 roku było ich prawie 700. Cztery lata temu, gdy zimowe igrzyska gościła w mieście Pjongczang Korea Południowa, wystartowało niemal 3 tysiące zawodników i zawodniczek.
Na pierwszych igrzyskach zimowych, czy też podczas Tygodnia Sportów Zimowych, tych 300 sportowców walczyło w hokeju na lodzie, łyżwiarstwie szybkim i figurowym, biegach narciarskich, skokach narciarskich oraz ich połączeniu, czyli kombinacji norweskiej, a także w bobslejach i… curlingu. Tak, tak, curling czyli posyłanie ślizgiem po lodzie do celów kamieni, to jedna z najstarszych dyscyplin olimpijskich.
Za to wyścigu bobslejowe przed stu laty bardziej przypominały zbiorowe saneczki, na których zasiadało po prostu czterech ściśniętych ludzi. Wówczas nie istniały jeszcze takie bobsleje, jakie będzie można zobaczyć w trakcie tegorocznych zimowych igrzysk w Pekinie – potężne, opływowe pojazdy przypominające samochody Formuły 1 na płozach, czyli łyżwach.
Pokazowym sportem był wtedy patrol wojskowy – czy ktoś się domyśla, co to było takiego? Oczywiście – dzisiejszy biathlon! A zatem połączeniu biegu na nartach ze strzelaniem na strzelnicy.
Tak się to zaczęło, a z biegiem czasu dokładano do zimowych igrzysk kolejne sporty. Dzisiaj należą do nich chociażby snowboard, short track czyli wyścig łyżwiarski na bardzo krótkim i ciasnym torze, a także skeleton. To zjazd na sankach głową w dół, zwany przez bawiące się zimą dzieci niekiedy „jazda na śledzia”.
Zimowe igrzyska przez wiele lat odbywały się w takim samym cyklu olimpijskim, jak letnie – poprzedzały je w styczniu czy lutym. W pewnym momencie jednak MKOl uznał, że to bez sensu, gdyż w jednym roku kumulujemy dwie duże imprezy olimpijskie. Postanowił je rozdzielić i tak po zimowych igrzyskach w 1992 roku we francuskim kurorcie Albertville następne zorganizowano już dwa lata później, w Lillehammer w Norwegii. Cykl olimpiad został złamany, od tej pory zimowe igrzyska odbywają się nie na jej koniec czy początek, ale w samym jej środku. Tak jak w 2022 roku w Pekinie.
dziennikarz sportowy z Poznania, autor książek, komiksów i publikacji o tematyce sportowej m.in. serii "Słynni polscy olimpijczycy". Laureat teleturnieju "Wielka Gra".