dziennikarz sportowy z Poznania, autor książek, komiksów i publikacji o tematyce sportowej m.in. serii "Słynni polscy olimpijczycy". Laureat teleturnieju "Wielka Gra".
Jak to się mało nie zgadza w legendzie maratonu ...
Legenda biegu maratońskiego wywodzi się z antycznej Grecji, kiedy to w roku 490 przed naszą erą armia grecka starła się z licznymi wojskami perskimi w bitwie pod Maratonem, aby zatrzymać podbój kraju przez najeźdźców. I zatrzymała, a po zwycięskiej bitwie grecki żołnierz imieniem Filippides pobiegł dystans maratoński w pełnej zbroi do Aten, aby obwieścić radosną nowinę. Wpadł do miasta, krzyknął „zwycięstwo!” i umarł z wycieńczenia.
Tak głosi legenda, w której jednak nie zgadza się w zasadzie nic. Nic poza tym, że Grecy rzeczywiście pokonali armię perską pod Maratonem.
Reszta natomiast wymaga wyjaśnień. Zacznijmy od tego dystansu.
Dzisiaj wynosi on 42 kilometry 195 metrów, zatem dość nietypowo. Dlaczego nie 42 albo 43, czy chociażby 40? Otóż na dystansie 40 kilometrów ścigali się zawodnicy podczas pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich, które wskrzeszone po ponad tysiącu lat odbyły się w 1896 roku w Atenach. To dystans między Maratonem a Atenami i tą trasą puszczono zawodników. Owe dodatkowe 2 kilometry 195 metrów wzięły się stąd, że dwanaście lat później igrzyska odbywały się w Londynie i brytyjska królowa Aleksandra zapragnęła, by bieg rozpoczynał się przy Zamku Windsor, tak by z okna można było oglądać zmagania. Dystans zatem wydłużono.
Dwa i pół tysiąca lat temu Filippides także jednak nie przebiegł 40 km do Aten, choćby dlatego, że takiego żołnierza w ogóle wówczas nie było. A dokładniej – żołnierza o takim imieniu. Posłaniec, o którym opowiada mit zwał się Peidippides, tak przynajmniej podaje opisujący bitwę historyk Herodot. Zniekształcone imię powstało później.
I tenże Peidippides nie biegł wcale do Aten, gdyż trzy dni wcześniej – jak podaje Herodot – ateński dowódca wysłał go zupełnie gdzie indziej. Miał jako kurier pobiec do Sparty, słynącej z najdzielniejszych wojowników w całej Grecji. Jego misją było poprosić Spartan o wsparcie w obliczu wielkiej inwazji Persów. Sparta odmówiła jednak pomocy, wymigując się obchodami święta ku czci Apollina. Przekazała, że pomoże, ale po święcie, czyli za dwa tygodnie.
Wtedy Grecja jednak mogła już zginąć. I z tą niedobrą wieścią wracał na pole bitwy Peidippides, najlepszy z biegaczy w armii ateńskiej. Spod Maratonu do Sparty jest już znacznie dalej niż do Aten. To ponad 200 km. Taki dystans nie był przerażający dla starożytnych kurierów, byli szkoleni by takowe pokonywać. Nasz kurier przebiegł te ponad 200 kilometrów, zajęło mu to dwa dni i nie zapłacił za to życiem, gdyż przyniósł odpowiedź.
Jest jednak mało prawdopodobne, aby dowódca wysłał tego samego człowieka tym razem do Aten, aby obwieścić zwycięstwo. Jeżeli ktoś tam pobiegł, to raczej inny kurier. I nie po to, by wykrzyczeć, że Grecy zwyciężyli, bo taka wieść nie wymagała aż tak wielkiego pośpiechu. Raczej niósł informację ważniejsza – ostrzeżenie, by miasto mimo tej wiktorii szykowało się na możliwy atak Persów od strony morza. I to wymagało pośpiechu, za który może biegacz zapłacił życiem. Może, chociaż to byłoby dziwne, gdyż dla antycznych kurierów 40 kilometrów nie było dystansem morderczym. Do tego zadania wybierano zawsze żołnierzy najlepiej biegających, najwytrwalszych i szkolących się do biegu przez całe życie.
No a już z całą pewnością posłaniec nie biegł do Aten w zbroi i uzbrojeniu. To już sensu nie miałoby najmniejszego. Taka zbroja, miecz czy tarcza tylko by go obciążały. Nawet jeśli na gońca miałyby czyhać po drodze jakieś niebezpieczeństwa, to jego obrona był właśnie bieg i ucieczka, a nie miecz.
Antyczni kurierzy wykorzystywani w każdej armii tamtych czasów biegali w bardzo lekkich strojach, co najwyżej jakiejś przepasce na biodrach czy ramionach. A najpewniej biegali ubrani jak najlżej się dało, czyli po prostu nago. Wtedy byli najszybsi i męczyli się najmniej. Dzięki temu mogli pokonać nawet 200 kilometrów, przekazać meldunek czy rozkaz i wrócić.
Dziwicie się? Dzisiaj też nie brakuje ludzi, którzy biegają takie ekstremalne dystanse, a wówczas specjalnie ich do tego szkolono. Można powiedzieć, że właśnie tacy kurierzy byli początkiem lekkoatletyki i biegów długich.
dziennikarz sportowy z Poznania, autor książek, komiksów i publikacji o tematyce sportowej m.in. serii "Słynni polscy olimpijczycy". Laureat teleturnieju "Wielka Gra".