Medal przeciągany na swoją stronę
Pewnie łatwo nam przyjdzie wymienić dyscypliny sportowe, które wchodzą dzisiaj w skład igrzysk olimpijskich. Lekkoatletyka, pływanie, boks, podnoszenie ciężarów, szermierka, zapasy – jest ich sporo, a co jakiś czas dochodzą nowe. Weźmy chociażby breakdance, który pojawił się na igrzyskach w Paryżu w 2024 roku po raz pierwszy. Wcześniej w Tokio zadebiutował skateboarding, czyli jazda na deskorolce. Sport olimpijski stara się iść z duchem czasu, dodawać nowe sporty zyskujące popularność.
Program olimpijski nie jest jednak z gumy. Igrzyska nie mogą trwać w nieskończoność. Owszem, przed laty zawody rozgrywano na przestrzeni niekiedy kilku miesięcy, ale dzisiaj to nieco ponad dwa tygodnie. Trzeba się uwijać i sprężać, a jeżeli jakiś nowy sport ma zostać dodany do igrzysk, to najczęściej coś trzeba odjąć.
A przecież każdy sportowiec marzy o medalu olimpijskim i każdy chce, aby jego dyscyplina w takim programie igrzysk była.
Jest jednak całkiem sporo sportów, o których nikt już nawet nie pamięta, że znajdowały się na arenach olimpijskich i że rozdawano w nich medale. Takim sportem jest przeciąganie liny.
„Nie przeginaj” – mówimy dzisiaj niekiedy, gdy ktoś doprowadza nasze nerwy do takiego naprężenia, że za chwilę stracimy panowanie nad sobą. – „Nie przeciągaj struny” – dodajemy czasem.
Na igrzyskach nie przeciągano struny, ale za to przeciągano linę. Taką linę, którą dzięki wspólnemu wysiłkowi można podnieść czy przesunąć spory ładunek. Wiedzą o tym zapewne marynarze, którzy przez lata w taki sposób umieszczali ładunki na statku. „Ra-zem!” – wołali, ciągnąć linę, która podnosiła skrzynie i beczki. Przeciąganie liny było jednak popularne nie tylko wśród marynarzy, ale i w wojsku czy policji, gdzie służyło do treningu siły i współpracy.
Istotą przeciągania liny jest bowiem to, by robić to wspólnymi siłami. Owszem, można samodzielnie mierzyć się z ładunkiem, ale jeżeli dołożymy kilka innych mocnych ramion, wówczas efekt będzie lepszy.
Na igrzyskach olimpijskich więc przeciąganie liny uprawiały zespoły złożone z ośmiu zawodników. Nie podnosiły wielkich pakunków, ale walczyły ze sobą, ciągnąć linę każdy w inną stronę. Tak długo, aż jednej z drużyn udało się przeciągnąć oznaczony środek liny ku sobie, do oznaczonego punktu oznaczającego zwycięstwo. Jeżeli zespoły składały się z zawodników o podobnej sile, wówczas nie było to takie proste. Długo trwało, zanim lina choćby drgnęła w jednym z kierunków.
Chociaż przeciąganie liny dzisiaj brzmi nieco egzotycznie, to jednak przed stu laty było jedną z najpopularniejszych i najbardziej efektownych dyscyplin sportu. Najpierw zaliczano je do lekkoatletyki, obok biegów, skoków i rzutów mieliśmy zatem także ciągnięcie. Potem przeciąganie liny stało się zupełnie osobną dyscypliną sportu, w której ośmioosobowe zespoły walczyły o medale aż do igrzysk w Antwerpii w 1920 roku, kiedy to ostatni złoty krążek wywalczyli, czy też raczej przeciągnęli na swoją stronę Brytyjczycy. W ich składzie znajdowali się policjanci z Londynu, którzy taki trening z liną mieli na co dzień. Ich rywalizacja z czterema innymi zespołami wywoływała wielkie emocje. Wszak na wielu festynach na świeżym powietrzu przeciąganie liny było jedną z ulubionych zabaw i to nie tylko w Wielkiej Brytanii. Te olimpijskie zawody także stanowiły dla widzów wielką atrakcję.
Rozgrywano je od 1900 roku, kiedy to do walki z liną i przeciwnikami zgłaszali się nie tylko marynarze, policjanci i żołnierze, ale nawet … dziennikarze. Skandynawski zespół złożony ze szwedzkich i duńskich specjalistów od liny miał wówczas wakat w drużynie. Jeden z zawodników nabawił się bowiem kontuzji i wyglądało na to, że z walki o medal całej ósemki – nici. W siedmiu nie było sensu stawać do liny z ośmioma rywalami, od razu by przeciągnęli ją na swoją stronę. Wtedy okazało się, że jeden z duńskich dziennikarzy nazwiskiem Edgar Aabye wysłanych do opisywania i relacjonowania igrzysk paryskich w 1900 roku ma całkiem mocne ramiona i spora krzepę. Był solidnym chłopem z silnym uściskiem dłoni, więc włączono go do drużyny. Skandynawowie pokonali w finale Francuzów, a dziennikarz stał się zarazem mistrzem olimpijskim. Sam mógł opisać swój własny triumf.
Po 1920 roku przeciąganie liny zniknęło z programu igrzysk olimpijskich, jako że zgłaszało się do niego zbyt mało ekip. Dzisiaj uprawia się je jednak także w Polsce, a na festynach i zabawach na świeżym powietrzu to wciąż bywa główna atrakcja pikniku.