logo

Dziecięce wspomnienie: kolarski wyścig pokoju... w domu z kapselkami!

Moją dumą był niebieski Mongoł po coli

To było bardzo ważne, aby przy otwieraniu butelki z colą, oranżadą, wodą mineralną czy czymkolwiek innym, zachować należytą staranność. Otwieraczem tak podważyć kapsel, aby dobrać  się do napoju, a jednocześnie za bardzo tego kapsla nie wygiąć. Wygięcie go znaczyło, że wszystko na nic - już się nie przyda.

Skąd taka troska o kapselki, które teraz często trafiają do śmieci? Ano z powodu kolarstwa. To dlatego były one cenniejsze od samej oranżady czy coli. Można było nimi przeprowadzić kolarski wyścig.

Nie wiem czy wiecie, co znaczy słowo "ligać"? W Poznaniu często na lodowiska i ślizgawki, na których można pojeździć na łyżwach, mówi się "ligawka". W gwarze używanej w Poznaniu "ligać" znaczy właśnie "ślizgać". Teraz zapewne bez trudu domyślicie się, co znaczyła zasada, by kapsel zdjęty z butelki był dobrze wyligany.

Pracowaliśmy nad tym żmudnie, pocierając powierzchnią kapselka o pumeksy, beton, kamienie - byle tylko wyligać go odpowiednio. Musiał być gładki, ale nie za bardzo, aby była nad nim kontrola i nie pomknął za daleko, ale równie za słabo, aby nie stanął po kilku centymetrach. Odpowiednio wyligany kapsel bowiem dobrze trzymał się trasy.

A była to trasa wyścigu kolarskiego.

W czasach, gdy ja byłem dzieckiem, żyliśmy nim każdej wiosny, zwłaszcza w maju. To wtedy odbywał się Wyścig Pokoju - największa na świecie impreza kolarska dla amatorów. Zawodowi kolarze mieli swoje wielkie wyścigi, które znamy do dzisiaj - Tour de France, czyli Wyścig Dookoła Francji, jak również rozgrywane we Włoszech Giro d'Italia czy hiszpańską Vueltę. Dla kolarzy z naszej cześci Europy jednak najważniejszy był Wyścig Pokoju, przebiegający przez miasta najczęściej trzech krajów - Polski, Czechosłowacji i Wschodnich Niemiec, zwanych wtedy NRD, czyli Niemiecką Republiką Demokratyczną. 

Wspaniałość tego wyścigu wynikała także z tego, że czasem przebiegał przez miejscowość, w której się żyło albo było na wakacjach. I wtedy wokół trasy ustawiały się tłumy, by obserwować kolarzy - tak jak teraz dzieje się to przy okazji Tour de Pologne. 

Staliśmy i wypatrywaliśmy biało-czerwonych koszulek Polaków, zastanawiając się, czy któryś z nich wygra etap. Szczególnie wrażenie robiły te etapy Wyścigu Pokoju, które kończyły się finiszem na stadionach.

Słowem, jako dziecko wraz z moimi kolegami żyłem kolarstwem. Kiedy wyścig się kończył, przeżywaliśmy go nadal, przez całe ciepłe wakacje. Rozgrywaliśmy go ponownie, wciąż i wciąż. A można to było zrobić właśnie za pomocą kapsli.

Już wyjaśniam, bo może się wam to wydawać nieco dziwne. Jak to - kapsle od butelek i kolarstwo? Otóż tak, tak było. Nie znaliśmy lepszej zabawy.

Na chodnikach rysowaliśmy kredą trasę. Kreda jest łatwo zmywalna, więc trasa żyła tylko do pierwszego deszczu. Wystarczało. Niekiedy biegła wzdłuż bloku, innym razem nawet go okrążała. Raz szersza, to znów zwężająca się niekiedy aż do pojedynczej kreski - w ten sposób wyznaczała przebieg wyścigu. Nie omijała przeszkód takich jak krawężniki czy kratki studzienek kanalizacyjnych - przeciwnie, ich pokonanie było elementem rywalizacji. Strata dobrego kapsla, który po nierozważnym ruchu wpadał do studzienki bywała bolesna.

Kapsle udawały kolarzy. I to z ich powodu czasami cierpiały... atlasy geograficzne.

Żeby zrobić takiego kolarza, należało bowiem taki kapsel nie tylko odpowiednio wyligać, czyli wygładzić, aby idealnie trzymał się asfaltu i reagował na każdy ruch - tym ruchem było pstryknięcie, czasem silne, czasem delikatne i precyzyjne, w zależności od tego, jaki odcinek chciało się pokonać. Jeżeli po pstryknięciu kapsel utrzymywał się w jej wyznaczonych kredą granicach, ruch był ważny. Gdy wypadał poza trasę - nieważny i spalony. W każdej kolejce zawodnicy mieli po trzy takie pstryknięcia. Po nich przychodziła kolej na kolegę. Gdy więc wszystkie trzy ruchy były spalone, zęby zgrzytały. Zostawało się w tyle.

Wyligany kapsel musiał być również obciążony - służyła do tego najczęściej plastelina, chociaż niektórzy używali też wosku. Na plastelinę nakładało się zapisane na maleńkiej karteczce nazwisko kolarza i flagę. Każdy miał swojego ulubieńca - moim zwycięskim kapslem był niebieski Mongoł. To znaczy kapselek po coli z niebieską plasteliną i flagą Mongolii na niej. Widziałem w nim Cedendambyna Ganbolda - mongolskiego kolarza o trudnym do wymówienia nazwisku, które jednak każdy wtedy znał na pamięć. Cedendambyn Ganbold pojawiał się bowiem często na trasie Wyścigu Pokoju jako inicjator ucieczek na różnych etapach. Prawie nigdy nie wygrywał, ale był ambitny i odważny, niezwykle zawzięty. I zawsze uciekał peletonowi. Podobało mi się to i dlatego sam grałem kapslem z mongolskim kolarzem. Udawałem jego ucieczki przed wielkim peletonem.

Pod wieczór wracałem do domu szczęśliwy albo nie, w zależności od wyników wyścigu, z paznokciami nieco obolałymi od pstryknięć i w poczuciu, że jestem świetnym kolarzem. Nieświadomy tego, że czeka mnie jeszcze poważna rozmowa z rodzicami.

Pokazali mi bowiem atlas geograficzny otwarty na stronie z flagami świata. Były powycinane, z dziurami. Brakowało m.in. flagi Mongolii.

- Możesz nam powiedzieć, kto to zrobił? - spytali rodzice.

Przyznałem, że ja. Powycinałem te flagi, aby umieścić je na kapslach do gry w kolarski wyścig. Tak, to była moja sprawka.

Rodzice nie byli zadowoleni. Uważali, że niszcząc książkę, nie okazałem jej szacunku, a należy to robić, bo książki są niezwykle ważne i zawierają w sobie wiedzę o świecie. Korzystać z nich można latami. Mieli rację, ale z drugiej strony dzisiaj dzięki tym wycinankom z pamięci jestem w stanie odtworzyć, jak wygląda flaga każdego kraju świata, nawet bardzo egzotycznego. Pamiętam to, bo kiedyś powycinałem je z atlasu i umieściłem na kapslach. I dzięki nim brałem udział w wielkim kolarskim wyścigu wokół bloku. Moim wspaniałym niebieskim Mongołem.

Materiał pomógł stworzyć
Radosław Nawrot

dziennikarz sportowy z Poznania, autor książek, komiksów i publikacji o tematyce sportowej m.in. serii "Słynni polscy olimpijczycy". Laureat teleturnieju "Wielka Gra".

Udostępnij artykuł

;