logo

Ile biegamy i dlaczego właściwie biega się w lewo?

Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Sprinterzy, biegacze średniodystansowi i długodystansowi, płotkarze i przeszkodowcy – wszyscy ustawiają się na torach na stadionie, po czym biegną w lewo. 

Naturalnie, nie będziemy teraz tego zmieniać! To byłoby w zasadzie niemożliwe, musielibyśmy zburzyć i przebudować wszystkie dotychczasowe stadiony lekkoatletyczne, a przecież wiele z nich to obiekty całkiem nowe, choćby w Polsce, gdzie buduje się ich sporo. Zastanówmy się jednak chociażby tak teoretycznie – dlaczego lekkoatleci biegają odwrotnie niż wskazówki zegara mierzącego ich czas.

 

Zapewne domyślacie się, że aby odpowiedzieć na to pytanie, musimy te wskazówki zegara cofnąć i przenieść się w czasie w odlegle wieki, gdy rodziła się lekkoatletyka. Przy czym nie ta starożytna, którą uprawiano już podczas igrzysk antycznej Grecji. W starożytności bowiem być może biegano w lewą stronę stadionu, ale… nie możemy być tego pewni.

Nie zachowały się źródła i dowody, które jednoznacznie by to potwierdziły. Na malowidłach, freskach, na wazach greckich widać zawodników, którzy podczas biegu twarz zwróconą mają w lewo, a zatem wynikałoby z tego, że kierowali się w tę stronę. No tak, ale skoro biegli w lewo, to nie znaczy jeszcze, że i w tę stronę skręcali, jak teraz robią lekkoatleci, prawda?

W Grecji biegało się nie na dystansach obliczanych w metrach, jak teraz, ale na dystansie stadionów. Jak myślicie, ile wynosił taki stadion? Pewnie tyle, ile trzeba było przebiec, aby go okrążyć? Otóż wcale nie!

Ta jednostka to odległość równa długości stadionu, a nie jego obwodowi, a zatem wynosiła tyle, ile wynosił jego dłuższy bok. Bok, bowiem starożytne stadiony miały kształt raczej prostokątu, więc zakręty były naprawdę ostre. Dopiero z czasem złagodzono i zaokrąglono je. W każdym razie w starożytności zawodnik biegł jeden stadion, czyli jakieś niecałe 200 metrów, robił zwrot i biegł drugi stadion, czyli razem jakieś 400 metrów. Mówimy „jakieś”, gdyś antyczne obiekty nie miały równych bieżni. Co miasto, to były inne! Sami rozumiecie, że w tej sytuacji mierzenie rekordów świata czy nawet rekordów Grecji nie miało sensu.

A zatem dawni sportowcy biegali na stadion czy dwa, ale nie wiemy dokładnie, w którą stronę. Ajajaj, no to jesteśmy w kropce… Co tu począć? Odpowiedzi należy poszukać gdzie indziej. Może na przykład w Wielkiej Brytanii… 

Tutaj pewności również nie ma, ale wiele wskazuje na to, że bieganie ze skrętem w lewą stronę wiąże się z ruchem lewostronnym, z którego słyną Brytyjczycy. Nie tylko zresztą oni, gdyż taki ruch obowiązuje też w innych krajach świata np. Australii, Nowej Zelandii, Indiach, Japonii, Republice Południowej Afryce. To pozostałość czasów, gdy wszyscy tak jeździli zanim w czasach rewolucji francuskiej część świata na znak protestu przeniosła się na stronę prawą.

Lewa strona wzięła się z regulacji papieskiej z 1300 roku, który nakazywał poruszać się tą częścią drogi w czasie tłoku, aby nie zahaczać się mieczami trzymanymi najczęściej w prawej ręce. A trzymanej w prawej ręce dlatego, że u większości ludzi jest ona mocniejsza. Ręka, ale nie strona ciała.

Zapewne wiecie, że nasz mózg działa na odwrót, czyli jego lewa półkula odpowiada za prawą stronę ciała i odwrotnie. W efekcie obie strony ciała nie działają identyczne, w niektórych przypadkach faworyzowana jest prawa, w innych lewa. W wypadku biegu czy ruchu – akurat lewa.

Nie wiem czy wiecie, ale wykonano kiedyś badania, które miały wykazać, czy człowiek pozostawiony w jednolitym terenie np. na pustyni, bez kompasu i mapy, jest w stanie intuicyjnie utrzymać kierunek: prosto. I co się okazało? Że nie jest! Podświadomie zawsze skręca w … lewo i zbacza z kursu.

A zatem skręcanie w lewo jest bardziej naturalne dla naszego mózgu, naszych nóg i całego ciała.

Może zatem to jest wyjaśnienie? W każdym razie w Wielkiej Brytanii lekkoatleci zaczęli skręcać w lewo i tak już zostało do dzisiaj. A z czasem budowane do zawodów stadiony były coraz bardziej ujednolicone, więc i dystanse stawały się stałe. To z kolei sprawiało, że można było zmierzyć czas, porównać i ustalić, kto na świecie biega najszybciej i jest rekordzistą.

Gdy w 1896 roku odtworzono antyczne igrzyska i zaczęła się era igrzysk nowożytnych, zawodnicy nie biegali już na dystansie stadionu czy dwóch. Konkurencje wyznaczano za pomocą metrów. A że stadion lekkoatletyczny miał po mniej więcej sto metrów z każdego boku owalu plus wiraże, wyszło na to, że jedno okrążenie to 400 metrów.

I te 400 metrów to dzisiaj w lekkoatletyce dystans bazowy, dystans „jednego stadionu”, ze wszystkimi wirażami. Jego połowa z dwoma zakrętami w lewo to będzie 200 metrów, dwa okrążenia to 800 metrów i tak dalej, natomiast sprint rozgrywany musi być bez zakręcania, po prostej. Tylko wtedy dowiemy się, kto biegnie najszybciej i rozwija największą prędkość na prostej, prawda?

A zatem na dużym stadionie na otwartym powietrzu taki kawałek prostej od pierwszego łuku wirażu do kolejnego to 100 metrów.  Pamiętajmy jednak, że lekkoatletykę uprawia się też w halach. A hale nie są tak duże jak stadiony, tu bieżnia jest o połowę mniejsza. 

W hali więc sprint skrócono do 60 metrów, jedno okrążenie to 200 metrów, a dwa to metrów 400. To o tyle interesujące, że od zawodników biegających 200 metrów na otwartym powietrzu i w hali wymagana jest zupełnie inna technika biegu, przez co często niektórzy potrafią jedno, ale z drugim mają już kłopot.

Co ciekawe, płotkarze biegają swój sprinterski dystans nie na 100, ale 110 metrów. To akurat pozostałość dawnych zwyczajów brytyjskich, gdy biegano na dystansie 120 jardów, aby łatwiej było rozstawić na trasie płotki.

Najdłuższym dystansem olimpijskim w biegach jest maraton, czyli 42 kilometry i 195 metrów. Dlaczego akurat tyle? To już zupełnie inna opowieść…

Materiał pomógł stworzyć
Radosław Nawrot

dziennikarz sportowy z Poznania, autor książek, komiksów i publikacji o tematyce sportowej m.in. serii "Słynni polscy olimpijczycy". Laureat teleturnieju "Wielka Gra".

Udostępnij artykuł

;