To przecież niemożliwe. Aby dotrzeć do wszystkich dzieci, które czekają na prezenty, trzeba mieć doskonałą formę i spore umiejętności, począwszy od tych jeździeckich.
Na dzisiejszych igrzyskach olimpijskich nie rozgrywa się wyścigów zaprzęgów tak, jak miało to miejsce w starożytności, ale najlepsi furmani mają swoje mistrzostwa świata czy Europy w powożeniu zaprzęgami parokonnymi czy czterokonnymi. Św. Mikołaj miałby tu spore pole do popisu, zwłaszcza że on powozi zaprzęgiem złożonym z aż dziewięciu reniferów. Czy znacie ich imiona? Może Rudolfa o czerwonym nosie, ale poza nim wraz z Mikołajem świat przemierzają także Kometka, Amorek, Tancerz, Pyszałek, Błyskawiczny, Fircyk, Złośnik i Profesorek. Każdy z nich gna w niezłym tempie, jakiego nie powstydziłyby się najszybsze konie wyścigowe.
Niderlandzki Sinterklaas to z kolei mistrz, który na igrzyskach poradziłby sobie z każdej klasie żeglarskiej. Holendrzy i Belgowie wierzą, że przybywa do nich na pokładzie statku albo żaglowca, a towarzyszy mu Czarny Piotruś. Zamiast reniferów temu Mikołajowi towarzyszą zatem pewnie delfiny.
Oryginalny święty Mikołaj pochodził z dzisiejszej Turcji, gdzie był biskupem miasta Mira. Dzisiaj kojarzy się nam raczej z kręgiem polarnym, śniegiem i fińskim miastem Rovaniemi. Każde dziecko, które pisze list do św. Mikołaja dobrze wie, że adresuje się go właśnie do Rovaniemi, do Finlandii. A skoro tak, to Mikołaj musi być specjalistą od sportów zimowych. Nie da się przecież pokonać śniegów Laponii i lodów koła podbiegunowego bez sporych umiejętności.
W Finlandii i krajach skandynawskich zima jest ta porą roku, w której najchętniej uprawia się sport. Ani zimno, ani zaspy, ani skute lodem wody nie odstraszają od aktywności na świeżym i może trochę szczypiącym w policzki i nos powietrzu. Czy wiecie o tym, że aż 98 procent dorosłych mieszkańców Finlandii ma w domu narty, a 42 procent uprawia narciarstwo regularnie?
Dawno, dawno temu, za wieloma rzekami i lasami, może mniej za górami, których akurat w Finlandii nie ma, narty były jedynym sposobem na to, aby pokonywać zasypane śniegiem drogi. Kiedy zaś na trasie stawało jezioro czy rzeka, wówczas Finowie wkładali łyżwy. Wtedy okazywało się, że śnieg nie jest straszny, nie tylko nie wstrzymuje, ale pozwala przyspieszyć wędrówkę. Coś jak siedmiomilowe buty, prawda?
Skoro zatem św. Mikołaj postanowił zamieszkać na dalekiej północy Finlandii i rozmiłował się w śniegu i lodzie, to chyba należy do tych 98 procent i ma w swym mikołajowym domku nie tylko sanie, ale i narty, a może także łyżwy. I zapewne potrafi na nich sprawnie jeździć. Kto wie, może więc wcale nie potrzebuje reniferów do przemieszczania się między domami, ich dachami i kominami, aby podrzucać prezenty. Równie szybko może to zrobić na nartach albo łyżwach.
I może wcale nie ma wielkiego brzucha, ale przeciwnie – od ruchu na świeżym powietrzu, od nart, łyżew i sanek nabrał smukłej i wysportowanej sylwetki?
Jeśli bowiem zliczymy wszystkie dzieci, które św. Mikołaj odwiedza w bożonarodzeniową noc, może się on okazać szybszy od Usaina Bolta, od każdego sprintera świata. Szybszy od wszystkich mistrzów łyżwiarstwa szybkiego, którzy w opływowych kombinezonach walczą o każdą setną sekundy.
Mikołaj w czerwonym płaszczu, czapce z pomponem i wielkich, ciepłych butach potrafi ich prześcignąć. Czy to nie bajka, sami powiedzcie?