logo

Do posłuchania bajka o Nice, która podskakiwała

Ruch i zabawa to jedne z głównych fundamentów szczęśliwego dzieciństwa. Czasem jednak to nie wystarczy. Przekonali się o tym rodzice małej dziewczynki, która chociaż niezwykle radosna i energiczna, napotykała stale pewien problem. Problem, którego nie była w stanie sama obejść, ani przeskoczyć. Jak zakończyła się ta historia? Tego dowiecie się dzięki bajce, którą przygotowaliśmy specjalnie dla Was.

Dzieciństwo kojarzy nam się głównie z beztroską. Tymczasem maluchy borykają się z licznymi problemami, których często nie potrafią same nazwać, ani tym bardziej – rozwiązać. Co więcej, także rodzicom trudno jest wniknąć w niewyartykułowane potrzeby dziecka. Dlatego zachęcamy Was gorąco do poznania historii Niki – dziewczynki, z którą być może utożsamią się nie tylko przedszkolaki, ale także starsze pociechy.
Bajka z serii Pluszaki dla edukacji. Każdy pluszak to historia.

Podcast do poczytania

Bajkę czytała: Monika Pyrek

Bardzo niedawno temu, choć może i dawno, w poprzednim stuleciu, w nadmorskim miasteczku, na  świat przyszła dziewczynka o imieniu… No właśnie. Imię dla tej bajki nie ma żadnego znaczenia. Lecz muszę się wywiązać z obowiązku opowiadacza. Przyjmijmy więc, że na imię miała Nika. Nika od urodzenia była bardzo ruchliwa. Rodzice nie mogli jej spuścić z oka, bo od razu zmieniała swe położenie. Radość i koszmar rodziców dziewczynki zaczęły się w momencie, gdy Nika stanęła na nogi i zaczęła stawiać pierwsze kroki. Kroki, to trochę niewłaściwe słowo dla sposobu poruszania, który wybrała malutka Nika. Właściwym słowem, na właściwym miejscu, będzie słowo  - podskok. 

Nika zamiast stawiać kroki, stawiała podskoki. Podskoki towarzyszyły wszystkim jej czynnościom i wszystkim uczuciom. Jadła podskakując, bawiła się podskakując, płakała podskakując, krzyczała podskakując. I śmiała się, a jakże, podskakując.

Spytacie o sen? Podobno nie podskakiwała tylko w tym stanie. Lecz i tu wspomnienia, i zdania najbliższych, są podzielone. Rodzice generalnie bardzo się cieszyli, choć niejednokrotnie zadawali sobie pytanie, skąd u Niki ta miłość do skakania. Starszy brat się złościł, bo spacerując z młodszą siostrą, od razu wpadał w rezonans, razem z nią podskakując. 

I tak życie płynęło Nice w podskokach. W sumie radośnie. Choć z biegiem czasu, najbliżsi zauważyli pewną cechę charakterystyczną jej podskakiwania. Otóż Nika podskakiwała dynamicznie, do przodu, z piękną amplitudą lotu. Nie przejmujcie się słowem „amplituda”. Po prostu podskoki Niki były piękne, ale pojawił się niestety pewien problem. 

Otóż gdy na drodze Niki znalazła się jakakolwiek przeszkoda - kawałek drzewa, większy kamień, piłka, mały płotek i cokolwiek innego, co by Wam przyszło do głowy – Nika stawała i za nic w świecie przeskoczyć przez przeszkodę nie potrafiła. Niezbędne okazywały się wtedy ręce mamy, taty, babci, dziadka, cioci, wujka i starszego brata. 

Rodzice Niki długo myśleli, co zrobić, by ich córeczka wreszcie się ośmieliła przeskoczyć. Pewnego razu, na spacerze w parku, kiedy tata jak zawsze przenosił Nikę przez kamień leżący na ścieżce, zobaczyli małą dziewczynkę, która nie zważając na nic, goniła radośnie brązowego pieska. Nie zatrzymując się, przeskoczyli przez kamień i pobiegli dalej, świetnie się bawiąc. 

„To jest to!” - pomyślał tata. Nice potrzebny jest przyjaciel. I tak w ich domu znalazła się malutka, czarno-biała kulka. „Jaki śliczny puchatek!” - zawołała Nika. I przytuliła się do pieska z całej siły.

Od tej chwili Nika i Puchatka, bo była to dziewczynka, stały się nierozłączne. Jadły razem podskakując, bawiły się razem podskakując, i wreszcie, pewnego dnia, razem przeskoczyły przez piłkę, która znalazła się na ich drodze. 

Nika rosła jak na drożdżach i przyszedł dzień, kiedy dziewczynka miała iść po raz pierwszy do przedszkola. Sama, bo Puchatka musiała zostać w domu. Ale nie bójcie się, tata Niki pomyślał i o tym. Przed wyjściem z domu, dał córeczce pluszaka. Malutką, czarno-białą kulkę, by w obcym miejscu nie czuła się samotna. Teraz Nika jest już duża, ale gdy wychodzi do szkoły, przytula na pożegnanie Puchatkę, a do tornistra wkłada czarno-białą, pluszową kulkę, z którą się nigdy nie rozstaje.

Bo nie ma nic lepszego, by pokonać strach, jak wierny przyjaciel. Wtedy żadna przeszkoda nie jest straszna.

Udostępnij podcast

;