logo

Niezwykłe sporty zimowe

Bywają dziwne, czasami wręcz szalone, a jednak niektóre z nich trafiają z czasem nawet do programu zimowych igrzysk olimpijskich. Tak było przecież z curlingiem, narciarstwem dowolnym czy skeletonem.

Narciarstwo dowolne długo uważane było za absurdalne. Zawodnicy zjeżdżali po muldach albo wyczyniali na nartach dziwne ewolucje i salta, wreszcie tańczyli na nich. Gdy sport ten zaprezentowano na igrzyskach w Albertville w 1992 roku w formie jazdy po muldach, a dwa lata później w Lillehammer także jako akrobacje, wielu widzów było przeciw temu sportowi. Dzisiaj narciarstwo dowolne jest lubianą i chętnie oglądaną, a także standardową dyscypliną olimpijską. Uprawiany jest w formie skoków akrobatycznych, ski crossu (wyścig zawodników bezpośrednio walczących ze sobą na trasie), jazdy po muldach, big air i slopestyle oraz half pipe, co znaczy „pół fajki”, bowiem narciarze wykonują tu skoki w rynnie o takim kształcie.

Curling z kolei został na igrzyskach zapomniany na wiele lat. Zawody w tym niezwykłym sporcie rozegrano na pierwszych igrzyskach w 1924 roku z udziałem czterech ekip (zwycięskiej Wielkiej Brytanii, Francji i dwóch szwedzkich), a potem przez lata, aż do 1998 roku nie było go w oficjalnym programie igrzysk. Uważano, że jest dziwny i mało widowiskowy – niesłusznie. Dzisiaj nie ma igrzysk bez curlingu, czyli zawodów w ślizganiu kamieniami po lodzie tak, aby dotarły jak najbliżej celu.

Największe obiekcje towarzyszyły wprowadzeniu do igrzysk skeletonu, czyli brawurowego zjazdu na sankach zwanego czasami na podwórku „jazdą na śledzia”, czyli głową w dół. Każdy, kto kiedyś zjeżdżał na sankach wie, że tak potrafili to robić tylko najodważniejsi. To sport niezwykle niebezpieczny.

Jednym ze sportów, których kiedyś próbowano na zimowych igrzyskach olimpijskich, ale ostatecznie z nich wypadł, jest skijöring. To sport nader podobny do wyścigów psich zaprzęgów, które tak chętnie uprawiane są chociażby na Alasce, w Kanadzie czy na Syberii. Różnica polega na tym, że w przypadku skijöringu nie ma sań. Tutaj zawodnik porusza się za zaprzęgiem złożonym z psów, ale również koni czy nawet reniferów na własnych nogach! Najczęściej oczywiście uzbrojonych w narty, chociaż nie zawsze. W 1928 roku takie zawody rozegrano podczas igrzysk w St. Moritz, za końmi. Wygrał je wtedy Szwajcar Rudolf Wettstein.

Polacy byli niegdyś bardzo mocni w bojerach, które nie doczekały się miejsca na igrzyskach. To żeglarstwo lodowe, w którym wyposażone w płozy łódki ślizgają się po zamarzniętych taflach. Ponoć jako pierwsi zaczęli je uprawiać holenderscy emigranci w Ameryce Północnej, ale bojery najsilniej rozwinęły się na terenach nadbałtyckich – w Rosji, Estonii, Łotwie, Polsce i Prusach Wschodnich, gdzie przed wojną na mazurskich jeziorach ślizgało się tak mnóstwo ludzi. 

Zresztą – umówmy się, śnieg i lód są przecież właśnie po to, żeby się bawić. Zwłaszcza po nich zjeżdżać i ślizgać się, skoro temu sprzyjają. A wtedy ogranicza nas tylko wyobraźnia.

Shovel racing na przykład to bardzo popularna w Stanach Zjednoczonych zabawa polegająca na zjeżdżaniu po śniegu na… łopacie. Takiej szypie, którą zazwyczaj odgarnia się śnieg. Niektóre stany we wnętrzu USA takie jak Minnesota, Dakota czy Montana są jednak w trakcie ostrych zim tak zasypane, że nawet szypa już nie pomoże. Zaspy robią się tak potężne, że pozostaje łopaty użyć tylko do… zjazdu.

Z kolei snowtubing to zjeżdżanie po śniegu na dmuchanych dętkach albo pontonach, czyli w zasadzie czym tylko się da (a warto dodać, że istnieje też kajakarstwo śnieżne, wymyślone na początku XXI wieku w Austrii). I rzeczywiście, bo podobno początkami tego akurat sportu były popularne w XIX wieku w Alpach wyścigi i zjazdy po zaśnieżonych stokach na workach ze słomą i sianem.

W zasadzie – dlaczego nie? Można i dzisiaj wykorzystać worki.

A już zupełnym szaleństwem, ale stanowiącym też kapitalną zabawę, jest zorbing. To staczanie się w środku wielkiej zorby, czyli nadmuchiwanej kuli zbudowanej z materiału odpornego na wstrząsy i uderzenia np. z materiału zbliżonego do folii bąbelkowej. W zorbach ludzie staczają się ze zbocza pokrytego trawą, biegają po rzece, gdyż kula nie tonie, ale też doskonale nadaje się ona do zjazdu po śniegu. Nawet bardziej, bo nabiera wtedy dużej prędkości.

Czego to ludzie nie wymyślą! Skibob z kolei to jazda po zboczu na pojeździe stanowiącym połączenie sanek z rowerem, jakby same sanki to było zbyt mało.

No dobrze, po stoku można zjeżdżać zatem na sankach, nartach, desce snowboardowych, pontonach, workach z sianem, skibobach, dmuchanych kulach, kajakach i czym tam kto chce. A na łyżwach?

Wydaje się, że to naturalne, bo łyżwy to jeden z tych przedmiotów, które nierozerwalnie kojarzą się z zimą. A jednak jeździ się na nich po płaskim lodzie, prawda? Tak jest w hokeju, w łyżwiarstwie figurowym, szybkim, także short tracku, czyli wyścigach na krótkim torze lodowym.

Najczęściej tak, ale nie zawsze. Ice cross downhill to zdobywający kolosalną popularność sport, który polega właśnie na tym – wyścigu w dół zbocza po lodzie na łyżwach. Pod tym względem przypomina narciarstwo alpejskie czy też może raczej ski cross z narciarstwa dowolnego czy zjazd na sankach. I ten właśnie sport został włączony do cyklu sponsorowanego przez Red Bulla, który obejmuje mecenatem podobne dziwne sporty. Niedawne zawody w Kanadzie obserwował sam premier Justin Trudea, a lobbing by wprowadzić te wyścigu do olimpijskiego programu jest coraz mocniejsze.

A skoro tak, to może kiedyś do olimpijskiego programu trafi także znany z Japonii yukigassen. To już byłoby bardzo zabawne, bo to przecież nic innego jak… gra w śnieżki, tylko ubrana w pewne ramy i zasady. Przypomina wtedy grę w dwa ognie, a yukigassen po polsku znaczy „śnieżna bitwa”. Trafiony śnieżką opuszcza zespół.

Wyobrażacie sobie tak rozdawane medale na Igrzyskach?

Materiał pomógł stworzyć
Radosław Nawrot

dziennikarz sportowy z Poznania, autor książek, komiksów i publikacji o tematyce sportowej m.in. serii "Słynni polscy olimpijczycy". Laureat teleturnieju "Wielka Gra".

Udostępnij artykuł

;